Internet zalewa fala alarmistycznych nagłówków wieszczących drastyczne podwyżki cen iPhone’ów w wyniku polityki celnej Donalda Trumpa. Nałożenie 54% ceł na towary z Chin i 26% na produkty z Indii niewątpliwie stawia Apple przed poważnym wyzwaniem. Choć nikt nie może z całkowitą pewnością przewidzieć decyzji biznesowych giganta z Cupertino, racjonalna analiza rynkowa sugeruje znacznie łagodniejszy scenariusz niż ten przedstawiany w mediach żywiących się sensacją.
Zbalansowana strategia globalna jako najbardziej racjonalne rozwiązanie
Według analityków branżowych, którzy nie uczestniczą w medialnej pogoni za klikami, kluczowym elementem przyszłej strategii Apple będzie zrównoważenie globalnej polityki cenowej. Unia Europejska, w tym Polska, nie nakłada ceł na smartfony importowane z Chin czy Indii. Oznacza to fundamentalną różnicę kosztową między USA a pozostałymi rynkami, na którą Apple musi odpowiednio zareagować.
Rynek amerykański odpowiada za około 50% całkowitej sprzedaży iPhone’ów, co stawia firmę przed strategicznym dylematem: jak zareagować na cła, nie tworząc jednocześnie dramatycznych różnic cenowych między regionami?
Eksperci branżowi wskazują, że najbardziej prawdopodobny scenariusz to umiarkowana globalna podwyżka cen (rzędu 10%) połączona z akceptacją znacznie niższych marż na rynku amerykańskim. Taka strategia pozwoliłaby złagodzić szok cenowy w USA (zamiast pełnej 40% podwyżki), jednocześnie unikając drastycznych różnic w cennikach między krajami.
Zrównoważona strategia globalna wydaje się najbardziej racjonalnym rozwiązaniem z perspektywy długoterminowego interesu Apple. Utrata klientów na rzecz konkurencji byłaby dla firmy znacznie bardziej kosztowna niż tymczasowe obniżenie marż. Samsung i inni producenci, których łańcuchy dostaw są często mniej zależne od Chin, mogliby wykorzystać drastyczne podwyżki cen Apple do zwiększenia swojego udziału w rynku.
Apple dysponuje gigantycznymi rezerwami finansowymi przekraczającymi 200 miliardów dolarów, co daje firmie komfortową pozycję umożliwiającą przetrwanie okresowego spadku marż. Ta finansowa poduszka będzie najprawdopodobniej wykorzystana jako element strategiczny w odpowiedzi na wyzwania celne.
Dla konsumentów oznacza to, że choć pewne podwyżki cen są prawdopodobne, nie będą one najprawdopodobniej tak drastyczne, jak sugerują medialne nagłówki. Analitycy specjalizujący się w tej branży konsekwentnie wskazują, że Apple najprawdopodobniej wybierze strategię, która rozłoży ciężar amerykańskich ceł na globalną strukturę cenową, jednocześnie absorbując znaczną część dodatkowych kosztów, by utrzymać swoją pozycję konkurencyjną na wszystkich rynkach.
Ostateczne decyzje Apple poznamy dopiero w nadchodzących miesiącach, jednak rozsądna analiza biznesowa sugeruje rozwiązania znacznie bardziej wyważone niż katastroficzne scenariusze medialne, których głównym celem jest generowanie sensacyjnych nagłówków, a nie rzetelna analiza ekonomiczna.
Warto podkreślić, że opisana strategia zakłada również relatywnie szybkie porozumienie między USA a krajami objętymi wysokimi cłami. Apple prawdopodobnie liczy na to, że obecna sytuacja jest przejściowa i w perspektywie roku lub dwóch dojdzie do złagodzenia wojen handlowych. Praktycznie wszyscy znawcy tematu są zgodni, że przeniesienie całej produkcji iPhone’ów do USA jest właściwie niewykonalne z wielu powodów – od braku odpowiedniej infrastruktury, przez niedobory wykwalifikowanej siły roboczej, po brak ekosystemu dostawców komponentów elektronicznych. Nawet gdyby Apple zdecydowało się na taki krok, proces ten zająłby wiele lat i znacząco podniósłby koszty produkcji – niezależnie od ceł. Dlatego też strategia „przeczekania” połączona z globalną optymalizacją cen wydaje się najbardziej sensownym rozwiązaniem z perspektywy biznesowej.
