Żyjemy w czasach, gdzie dobra informacja może być warta naprawdę duże pieniądze. Nic więc dziwnego, że amerykańskie służby specjalne oraz wymiar sprawiedliwości coraz częściej proszą technologicznych gigantów o udzielenie informacji na temat ich użytkowników.
To w końcu jesteśmy bezpieczni w sieci czy nie?
Informacje te pochodzą od ekipy Bloomberg, która przedstawiła niedawno specjalny raport. Wynika z niego, że w 2017 roku wpłynęło blisko 130 tysięcy zapytań o dane użytkowników.Otrzymało je sześć największych spółek technologicznych na terenie USA. Zapewne ciekawi Was jak reagowali “najważniejsi” gracze? Niemal 80% wszystkich przypadków była rozpatrywana pozytywnie, tj. udzielano poufnych informacji na temat użytkowników.
Mowa oczywiście o: Google, Microsoft, Facebook, Twitter, Oath oraz Apple. Bloomberg podkreśla jednak, że na wspomnianej liście nie umieszczono operator telekomunikacyjnych (najwięksi to AT&T oraz Verizon). Ciekawe jak na takie informacje zareaguje gigant z Cupertino, który do tej pory słynął z nieugiętości, jeśli chodziło o informacje związane z użytkownikami ich produktów.
Jeśli jednak dodalibyśmy do głównej puli ilość wniosków składanych do operatorów, końcowy wynik urósłby do ponad 660 tysięcy złożonych zapytań. Informacje o jakie wnioskowano dotyczyły m.in.: danych osobowych, treści wiadomości (sms, mms, komunikatory) oraz metadanych lokalizacyjnych.
Ufać czy nie ufać?
Zauważono również, że lokalne jak i federalne służby coraz częściej proszą o dane dotyczące samych użytkowników ale i produktów, których używają. FBI oraz inne służby w większości przypadków dostają informacje odnośnie zaszyfrowanych wiadomości, historii przeglądania stron internetowych czy danych lokalizacyjnych. Należy więc postawić pytanie – do jakich celów są potrzebne tak szczegółowe informacje? Nie ma w tym nic złego, jeśli dane potrzebne są do rozwikłania jakiegoś przestępstwa et cetera. Nieprzyjemnie zaczyna robić się w momencie, w którym służby zaczną wykorzystywać je do niemoralnych czynów…
Jak donosi Bloomberg, 30% służļ oraz organów ścigania ma problem z określeniem, który z podmiotów dysponuje danymi, które są niezbędne do prowadzenia dochodzenia. Dodatkowo 25% organów podkreśla, że nawet kiedy zidentyfikują już firmę, która zarządza danymi, pojawiają się spore problemy z uzyskaniem dostępu do nich.
W tym miejscu warto podkreślić to, co mówią eksperci branży. Mianowicie duże braki w elementarnej wiedzy organów ścigania na temat typów danych potrzebnych w realizacji danego zadania, powodują odrzucanie wniosków. Dzieje się to przez fakt, iż bardzo często prośba o dany zakres informacji o użytkowniku przekracza ustanowione normy. Firmy nie godzą się na udostępnianie, ponieważ w ich ocenie czyn taki może godzić w cyfrowe bezpieczeństwo ich klientów.